Dzieciństwo młodego chłopca dorastającego na zachodnich kresach Polski upływa pod znakiem beztroski, przygód i magii. Nocne wyprawy do lasu i na ryby, letnie wieczory spędzane pod gołym niebem, odkrywanie zakazanych tajemnic, które tak bardzo pobudzają nastoletnią wyobraźnię... Ale pewnego dnia w ten sielski pejzaż wkracza brutalna, postpeerelowska rzeczywistość, a zainicjowane przez nią wydarzenia prowadzą do tragedii. By zrozumieć samego siebie, młody bohater musi nie tylko poznać historię swojej rodziny, dotkniętej przesiedleniami, ale także nauczyć się żyć z dotkliwym bólem straty.
„Bóle fantomowe” to barwna i poruszająca powieść, która przywodzi na myśl prozę mistrzów takich jak Wiesław Myśliwski. To historia o bolesnych zakończeniach i trudnych początkach, ale przede wszystkim – o pamięci, której nigdy nie można do końca zaufać.
Jędrzej Soliński jako punkty odniesienia dla własnej twórczości wymienia pisarstwo Wiesława Myśliwskiego oraz Leonida Andriejewa, przedstawiciela srebrnego okresu literatury rosyjskiej z dwóch pierwszych dekad XX wieku. Podczas lektury „Bólów fantomowych” przychodziło mi na myśl jeszcze jedno nazwisko. To Cormac McCarthy, być może najwybitniejszy prozaik amerykański przełomu tysiącleci. Widzę podobieństwa z jego pierwszymi powieściami takimi, jak „Strażnik sadu”, czy „W ciemność”. Mimo tych literackich koligacji, czy analogii, „Bóle fantomowe” to utwór w pełni oryginalny. Jego szczególną wartość stanowi połączenie realistycznej narracji z narastaniem tajemnicy, zatrącającej o metafizykę.
Jacek Moskwa, wiceprezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich